"Symbiopsychotaxiplasm: ujęcie pierwsze" to eksperymentalna opowieść o najbardziej chaotycznym procesie twórczym na świecie – o kręceniu filmu. Reżyser próbuje zapanować nad aktorami, w tym samym czasie jego współpracownicy spiskują przeciwko niemu, a na plan wchodzą kolejne niepożądane osoby: policjanci lub kloszardzi. Te zmagania
Bo trudno przyjąć, że człowiek w swej przyziemności byłby w stanie stworzyć coś tak niezwykłego, gdyby sam stworzony przez istotę niezwykłą nie został. Jeśli jest w stanie przekraczać granice swego jestestwa, to czy nie oznacza to, że istnieć musi coś, czego jestestwem jest to, co poza naszymi limitami?
Nie sądźcie...
well, yes, it's a movie, but who's moving whom, man..
małe arcydziełko improwizacji, manipulacji i kosmicznych kreacji dla mnie od criteriona; bardzo konkretna realna i przyziemna metafora daremnych prób zrozumienia, ciągłych utrat i odzyskiwania złudnego poczucia kontroli, zakończona wprawdzie fiaskiem, ale w...