CopLand opowiada o społeczności miasteczka Garrison z przedmieść Nowego Jorku, która złożona jest niemalże w całości z samych policjantów żyjących w komitywie. Jeden z nich zabija po pijaku jakiegoś gościa. W obawie przed kratkami policjant ten wraz z kolegami z posterunku pozoruje własne samobójstwo i ukrywa się w Garrison. W tym momencie pojawia się Sylwester Stallone, który jest szeryfem w Cop Landzie, a który uznaje, że za długo już przymykał oko na występki kolegów po fachu.
Film jest na pewno godnym swoich czasów thrillerem prawiącym do tego o ważnym problemie. Szkoda tylko, że Sylvester, który (powiedzmy sobie szczerze) nie jest takim znów wybitnym aktorem, dostaje główną rolę, a De Niro, Keitel lub Ray Liotta dostali te słabo napisane. Widać dobre podejście reżysera do strzelanin i pościgów - ogólnie akcji, ale da się wyczuć małe jeszcze doświadczenie i nawyki pozostałe z niskobudżetowych produkcji. Nie powinno to jednak nikogo zrazić - film jest na tyle ciekawy aby dostać solidną siódemkę.