Mnie osobiście film oczarował bo mogłem wreszcie obejrzeć policyjne kino, które pamiętam z dzieciństwa. Nie wiem do końca co wywołało u mnie te skojarzenia nie mniej dzisiaj - na pewno tego rodzaju filmu się nie odnajdzie. W jakiś sposób - magiczny dla mnie - film jest mocno zawieszony w klimacie lat 80-tych.
Historia rozkręca się dosyć powoli ale opowiedziana jest w sposób na tyle ciekawy, że nie nudzi. Sielankowy obraz policyjnego miasteczka z kolejnymi minutami jest odczarowywany i może właśnie to najbardziej urzekło mnie w tym filmie. Postacie są zarysowane bardzo wyraźne ale - mimo znanych nazwisk - żaden aktor nie przywłaszcza sobie obrazu ani na moment.
Sly przeszedł samego siebie - dla mnie jest to jedna z najlepszych ról jego życia - być może dlatego że gra tutaj kogoś zupełnie innego niż postacie do których nas przyzwyczaił. Zresztą każdy aktor (może z wyjątkiem De Niro) gra charakter, który do niego nie pasuje. Konfrontacja naszych oczekiwań co do postaci granych przez znanych aktorów z tym co otrzymujemy jest bardzo silną stroną obrazu.
Finałowa scena dostarcza ogromnych emocji i również całkowicie łamie stereotyp policyjnego kina. Całość dopełnia piękna muzyka. Jak dla mnie - silne 9/10.