Nie wiem dlaczego ma takie niskie oceny. Film jednego aktora. Niesamowity, przejmujący.
Bo wszystko, co w tym filmie jest dobre, było już w oryginale. Różnica jest taka, że historia została dopasowana, by być łatwiejsza do strawienia, a tym samym (przynajmniej według mnie) traci na wadze.
Dlatego: uwaga spoiler: żona rozcina brzuch swojemu synowi, a mąż zamiast zadzwonić natychmiast na pogotowie, bo może chłopca da się uratować, pakuje żonę w samochód i wiezie do psychiatryka, a sześcioletnią córkę zostawia ze zwłokami brata, bo nawet się nie pofatygował sprawdzić, czy jego dziecko żyje i uznał, że zostawia ją z trupkiem. Druga rzecz. Główny bohater ma rano ważną rozprawę sądową, ważącą na jego życiu, ale idzie do roboty na nocną zmianę.
Cóż, ja oryginału (jeszcze) nie widziałam, ale opis na filmwebie w zasadzie spoileruje, co się wydarzy. "Dyspozytor ratunkowy próbuje ocalić kobietę w poważnym niebezpieczeństwie, ale wkrótce odkrywa, że nie wszystko jest takie oczywiste." Co tam mogło być nieoczywistego oprócz tego, że to kobieta okaże się winowajcą? Także zaskoczenia nie było, a bez zaskoczenia film jest po prostu średni.
Lubię filmy, ktore się dzieją w jednym pomieszczeniu, albo gra w jeden aktor, ale tutaj ocena zasłużona. We mnie nie wzbudził żadnych emocji. Może sięgnę po oryginał, podobno o wiele lepszy.
Bo jest przeszarżowany. Duńska wersja jest subtelna, stonowana i emocje wybuchają na koniec, tutaj wszystko od początku jest naładowane na siłę, dramaty są dodatkowo podbite (nasz bohater ma córkę, wyraźnie widać, że ma problemy z wybuchami złości itp).
SPOILER!
No i zakończenie, które woła o pomstę do nieba z tym telefonem do dziennikarki i dzieckiem na OIOMie. Litości.
Nie rozumiem po co oglądają te rimejki skoro te oryginały to takie arcydzieła, pewno tylko po to żeby jak zwykle postękać i pozaniżać oceny
Dobry, ale jednak słabszy od pierwowzoru, świetny Gyllenhaal. Kto nie widział polecam Winnych z 2018 w produkcji bodajże duńskiej. Moim zdaniem rewelacyjny był właśnie pierwszy film, ten jest bardzo podobny i na tym traci. Ja cały czas miałem w głowie pierwszy film i w sumie nie było elementu zaskoczenia, co się wydarzy, jak przy pierwowzorze. Jakbym oglądał w odwróconej kolejności, może opinia byłaby inna. A remake obejrzałem, bo chciałem zobaczyć jak wygląda w amerykańskiej wersji. I film jest dobry, jest ok, ale nie rewelacyjny jak pierwszy.
Ja nie oglądałem pierwowzoru, serialu, nie czytałem książki, komiksu itp, itd, etc.
Oceniam tylko i wyłącznie ten film i też uważam że jest świetny. Świetna rola Jake'a Gyllenhaal'a. Pokazać taką gamę emocji siedząc przy biurku to wg mnie wielka sztuka.
Polecam.