Już pomijając fakt, że to doskonały obraz, zastanawiam się nad czymś bardziej trywialnym. Mianowicie, jak można być tak niewiarygodnie pięknym jak Alain Delon w tym filmie?
Niby dlaczego jest to "strasznie upierdliwe"? Czy bycie brzydkim facetem jest już mniej "upierdliwe"?
Bycie pięknym facetem zamiast zwyczajnie przystojnym powoduje niechęć większości innych facetów, ciągłe udowadnianie im, że to nie czyni mniej męskim, więc bójka gotowa. Z kolei dla większości kobiet jesteś tylko obiektem, którego fajnie jest dotknąć, bez chęci poznania. W konsekwencji wiąże się to także z wytworzenie pewnego chłodu by się od tego wszystkiego zdystansować - w czym Delon był mistrzem. Dlatego wziął rolę mordercy "w pełnym słońcu", dlatego większość filmów kończy swoim zgonem. Jest taka scena w "Klanie Sycylijczyków", kiedy Delon mówi : "Wiesz czemu zostałem zabójcą? Bo nikt nie traktował mnie poważnie... nawet z bronią w ręku. Mam nieodpowiednią twarz do tej roboty". Mam wrażenie, że to zdanie wymyślił sobie sam ;)
A gdy ktoś chował się na ulicy, był w armii, a potem opiekowały się nim prostytutki to ostatnie o czym myśli to o swojej pięknej buźce.
Tak, myślę, że taki Nicholson albo Belmondo miał o wiele mniej upierdliwe życie.
Dodołbym od siebie, że aby "być tak niewiarygodnie pięknym" (a nie tylko przystojnym), trzeba o siebie przesadnie dbać, a zestaw kosmetyków faceta powienien mieścić się małej kosmetyczce, a nie walizce. Osobiście nie ufam idealnie ogolnym i uczesanym typom. Z resztą może i Delon wypada tu "pięknie", ale to w latach 70 tych wypada przytojniej.
Z taką urodą trzeba się urodzić: jego twarz, ciało (ten moment w "Plein Soleil" to wystarczający dowód: http://1.bp.blogspot.com/-9BiYWz8bAXU/T71hXnPBdfI/AAAAAAABUEQ/PEkDA1pzhX8/s1600/ alain+delon.gif), nieskazitelna skóra, włosy (nie bez powodu kiedyś powstała żartobliwa piosenka "Wish I Had Hair Like Alain Delon") ... Dbanie o siebie, i to jeszcze przy pomocy kosmetyków, nigdy nie przynosi takich rezultatów.
Natomiast moje wcześniejsze stwierdzenie, że Delon był niemożliwie i "niewiarygodnie piękny" wcale nie wyklucza tego, że był jednocześnie męski i przystojny. Inny aktor, o którym powiedziałbym to samo to chyba Montgomery Clift przed wypadkiem (w "Red River", "The Heiress" czy "From Here to Eternity") - subtelność połączona z męskością.
Uważam również, że Delon wyglądał najlepiej jednak w latach 60. Co więcej, to właśnie wtedy wystąpił w całym szeregu znakomitych produkcji: "Rocco e i suoi fratelli", "Plein Soleil", "L'eclisse", "Il Gattopardo" i "Le Samouraï".
Uwazam Delon za pozbawionego tej pozadanej przeze mnie rysy, ktora kogos czyni intrygujacym, charakterystycznym. Nigdy mnie tez specjalnie przez to nie interesowal.
Mam zamiar obejrzec ten film, bo aktualnie Delon jest dla mnie mydlany. Inna sprawa M. Clift czy H. Berger!
Nie ma na świecie osoby, która podobałaby się wszystkim, dotyczy to również tych najbardziej urodziwych.
Nie wiem, jakie filmy Delonem widziałaś, moim zdaniem "Plein Soleil" to jeden z tych absolutnie najlepszych. Co ciekawe, jego gra aktorska w tym filmie opiera się przede wszystkim na jego niemożliwej urodzie (nie bez powodu Vivien Leigh nie chciałą zagrać u jego boku, twierdząc, że Delon był "too pretty"), gestach, mimice… Nawet jego ubiór jest doskonały, choć "Plein Soleil" to w ogóle prawdziwa rewia mody.
Za Helmutem Bergerem nie przepadam -- głównie dlatego, że uważam go za kiepskiego aktora. I nie przypominam sobie, żebym lubił jakikolwiek film z jego udziałem.
Nie ma takiej osoby, racja. Widzialam z Delonem: "Rocco i jego bracia", "Zacmienie", "Lampart", "Basen". "Too preety" tez bym odebrala inaczej, jako ladniutki, uroczy, malo, powiedzmy, "meski" w swej urodzie. Takim pieknisiem byl P. Newman. Ta klata ;-)
Co do Bergera - zupelnie inny typ. Czy byl dobrym aktorem? Mysle, ze jednak mial bardzo charakterystyczna, nieco dynamiczna urode, a jego role w "Ludwigu" czy "Zmierzchu bogow" nie sa zle, a dla niektorych wrecz znakomite.
Prywatnie podobno się nie lubili, ponieważ Berger podejrzewał Delona
o romans z Viscontim :P. Ale kto ich wie. Fakt faktem, że obaj przeżyli bardzo
śmierć Luchino, ale też Romy, która przyjaźniła się z Bergerem,
a i z Delonem (w późniejszych czasach, iks lat po narzeczeństwie).
Ale przechodząc do tematu dyskusji - mnie się obaj podobają, zarówno Alain Delon,
jak i Helmut Berger. Co więcej, widzę w nich (w młodości) jakiś podobny rys,
w ich urodzie. Zresztą, jak się popatrzy na aktorów, których zatrudniał Visconti,
to można zauważyć, że coś wspólnego mieli, musiał mieć "swój typ" :).
Uważam, że obaj są świetnymi aktorami. Warto zauważyć, że czas był dla urody
Alaina łaskawy i długo wyglądał młodo, przystojnie. Niestety, Helmut szybko
zaczął się starzeć i to dość nieciekawie.
O, jeszcze zapomniałam o Montym. Kolejny z moich ulubionych aktorów
z dawnych lat, równie utalentowany i przystojny, co wspomniani wcześniej.
Szkoda, że nie dożył starości, pewnie by jeszcze zagrał wiele świetnych ról.
O prosze, jaka ciekawostka.
Z tej calej trojki to Delon byl jednak najbardziej utalentowany. I zrobil najwieksza kariere oczywiscie.
Monty nie byl jednak tak utalentowany, jak sie chyba powszechnie sadzi. Jest kilka swietnych rol (Dziedziczka, Stad do wiecznosci) i potem bywalo juz znacznie gorzej. Nie sadze, aby byl bardzo wszechstronnym aktorem. I nawet nie mowie o rolach po wypadku, slabo wyszedl np. w takim A Place in the Sun (wymieniam ten, bo widzialam nie az tak dawno temu). Nie zmienia to faktu jednak, ze stworzyl kilka swietnych kreacji. Najlepiej szlo mu granie samego siebie. Podobnie jak Deanowi.
Na dobrą sprawę najwięcej filmów widziałam z Delonem, więc mogę
przyznać rację, że jest taki świetny. Z Bergerem te najważniejsze widziałam,
ciężko powiedzieć, co by było, gdyby Visconti żył jeszcze parę lat.
Mam wrażenie, że to taki aktor, którego trzeba mocno "prowadzić",
że bardzo się reżyserem sugerował. To akurat pasowało, ponieważ
Visconti był typem reżysera-tyrana :). Delon z kolei musiał mieć
silną osobowość i ją eksponować w rolach (nie na darmo Skorpion :P),
ponieważ niezależnie od reżysera czy w ogóle filmu, (a pamiętajmy,
że nie wszystkie filmy, w których grał były same z siebie zajebiste)
stworzył kreację aktorską. Można zauważyć, że różnie grał.
Tu masz bardzo ciekawy artykuł o Alainie Delonie, cały życiorys itp. Nie sugeruj się nagłówkiem.
https://tvn24.pl/magazyn-tvn24/niedoszly-rzeznik-seksista-zwolennik-le-pen-diabe l-ma-twarz-aniola,219,3779
To dlatego, że mam ten sam problem. Na szczęście Delon został moim duchowym przewodnikiem.
Delon byl chłodny i zdyntansowany bo taki miał charakter, był powsciągliwy Nie dlatego bo kobiety chcialy go wykorzystywać, bo się zamknął w sobie chlopaczyna będać takim ślicznym. On to urodę wykorzystywał w 100 procentach, sypiał z wieloma kobietami.Nie miał problemu z tym że kobiety traktowały go jak obiekt, bo on też je traktował jak przedmiot.
To jest coś na zasadzie normalnej kolei rzeczy, że tak się dzieję, bo kształtują cię doświadczenia z młodości i musisz podjąć decyzję co dalej z tobą będzie. Albo to, albo mógł się jeszcze przebierać w sukienki.
Czyli to wina kobiet?Bo wszystkie od początku traktowały go przedmiotowo? Nie wydaje mi się. Jest też coś takiego jak osobowość.
Jakie doświadczenia z młodości masz na myśli? Chyba tylko te, że mamusia go nie chciała. Poza tym, chyba zdajesz sobie sprawę , jako jego wielki fan, że Delon był tez homoseksualistą. Po wojnie zarabiał jako ekskluzywna prostytutka na południu Francji czy też w Monte Carlo. Dobrze wiedział, ze urodą może coś osiągnąć. Nie był głupi. Robienie z niego skrzywdzonego przez los i kobiety zdystansowanego do wszystkich faceta, którego laski chcą tylko przelecieć zakrawa o kpinę. On miał wielkie ego.Nie miał żadnej traumy, że jest tylko "obiektem". To mu pasowało. Do tej pory wspomina , ze kobiety miały na jego punkcie obsesję.Claudia Cardinale , w włoskim wywiadzie z 2018 roku, mówiła , że po skończeniu zdjęc na planie, pod drzwiami Delona rozciągała się kolejka mężczyzn i kobiet, żeby uprawiać z nim seks. Miał opinię niezłego jebaki. rywalizował z Belmondo o to miano. Zawsze w jego przypadku chodziło o ego. Klasyczny narcyz.On to uwielbiał. Zresztą ilość łóżek, przez które się przewinął, producentów i aktorek żeby grac w filmach swiadczy tylko o jego desperacji .
Kiedys to w ogole nie potrafilem pojac jak mozna mezczyzne nazwac 'pieknym'. Uwazalem ze to cos w rodzaju obelgi. Facet moze byc przystojny, ale piekny? Jednak jest cos takiego u Delona - nie potrafilbym powiedziec o nim piekny...ale jakas tajemnica, magia. Te oczy zwlaszcza. Do tej pory nie obejrzalem z nim wielu filmow, ale z tych ktore widzialem, to "najpiekniejszym" byl chyba z wasami "W kregu zla".
Inna sprawa to fakt ze pierwszy film z Delonem jaki obejrzalem (bedac swiadomym co ogladam i kto gra) byl film Zacmienie. Film calkiem trudny i dlugi. Gdzie Delon lekko mnie irytowal. Nie potrafie dzis powiedzic czemu. Wiem jedno, piekna w tym filmie byla Monica Vitti. Ona nie musiala obawiac sie ze Alain jest 'too pretty' :-)
Mężczyzna przystojny i mężczyzna piękny to dwie różne rzeczy. Przystojny był -- dajmy na to -- Burt Lancaster. Alain Delon, szczególnie przed czterdziestką, był natomiast piękny, momentami wręcz przepiękny. „W pełnym słońcu” to jest właśnie ten film, gdzie jest przepiękny, najpiękniejszy. René Clément, czyli reżyser, był świadom jego urody i bardzo wyraźnie to widać (jest między innymi taka scena, kiedy kamera nieomal dotyka policzków Delona). Nie jest to zresztą tylko moje spostrzeżenie, bo praktycznie w co drugiej recenzji napomyka się o ówczesnej, nieziemskiej urodzie Delona. W The Telegraph pisano: „In his prime Delon was something else, something almost not human, something like an angel. If you went on a date with a man like that, you wouldn't want him to talk (and what could he possibly say that would live up to the way he looked?) and you probably wouldn't even want to touch; you would just want to stare at him, and maybe weep a little.”
Jako dowód kadr z „W pełnym słońcu”, chyba nikt nie zaprzeczy autorowi powyższych słów:
http://wehadfacesthen.tumblr.com/image/91677324270
Tobie, RealKalps, również polecam „W pełnym słońcu”, dlatego że jest to film najzwyczajniej w świecie cudowny i niezwykle elegancki; kolorowe zdjęcia Henriego Decae oszałamiają, a ówczesne włoskie i śródziemnomorskie lokalizacje urzekają.
Natomiast „Zaćmienie” to jeden z moich ulubionych filmów w ogóle i oglądałem go nie-wiem-ile-razy. Ale ja w ogóle lubię powolne filmy. Może po części dlatego stylowe, ale moim zdaniem wyjątkowo sztuczne i płytkie kryminały Melville'a, jak „Samuraj”, „W kręgu zła”, czy -- o zgrozo -- okropny „Glina” nie robią na mnie najmniejszego wrażenia.
Oczywiscie ze "W Pelnym Sloncu" jest obecnie w czolowce filmow do obejrzenia, stad moja obecnosc na forum pod tym tytulem. Dzieki za ciekawe info. Myslalem ze to film czarno-bialy...
Do Zacmienia napewno nie raz jeszcze powroce, mnie rowniez ten film zaczarowal, ale pamietam takie mgliste wspomnienie ze Delon mnie czyms zirytowal w tym filmie (a konkretnie jego gra, nie on sam). Istnieje prawdopodobienstwo ze obejrzalem ten film w zlym dla siebie momencie. Ja uwielbian Antonioniego z tamtego okresu. Chociaz jeszcze nie mialem okazji 'wracac' do tych filmow duza liczbe razy , to np. pamietam moje duze zaskoczenie tym jak bardzo spodobala mi sie obejrzana niedlugo potem "Czerwona Pustynia", do "Nocy" zabieralem sie kilkukrotnie, kiedy w koncu obejrzalem ten film...sam w nocy:-) rowniez bylem pod wielkim wrazeniem.
Co do kryminalow Mellville'a to tez uwazalem je za plytkie i jakies takie "smieszno-kiczowate" ale po jakims czasie zaczalem dostrzegac i jakby doceniac filozofie Mellvilla i "kupilem" tego rezysera (w pewnym sensie).
A z tym pieknem Delona z wasami to napisalem troche ironicznie, bo tez gdzies slyszalem wlasnie ze Mellvile dokleil mu te wasy, zeby go troche oszpecic, bo rowniez uwazal ze Delon jest zbyt piekny :-)
Pozdrawiam.
O, widzę, że już obejrzałeś "W pełnym słońcu" i wystawiłeś praktycznie jedyną słuszną ocenę. :-)
Haha według mnie Alain Delon w tym filmie przebił ją swoją urodą. Osobiście uważam, że jedną z niewielu aktorek które dorównały mu urodą na ekranie była Claudia Cardinale w filmie „Lampart’’ stworzyli parę wizualnie idealną
Dorzucę i ja swój zachwyt, te oczy i rzęsy!!!!! W podstawówce w latach 60-tych miałam zeszyt z fotografiami Claudii Cardinale i Alaina Delona. Zdjęcia wycinane z Filmu, Ekranu które to czasopisma kupowała moja mama. Jak dobrze mają obecnie fani gwiazd, jest internet i przepiękny Delon może być gościem w domu od rana do wieczora. Ale starego tez kocham, może nawet bardziej.
Mi młody Artur Żmijewski czasem przypomina młodego Delona. Nie wiem, takie mam skojarzenie.
Alain Delon wyglądał jak anioł w młodości.. Chciałabym chociaż raz w życiu spotkać kogoś równie pięknego